Zapraszam was na odrobinę prywaty. Lubię takie dni, gdzie mogę poleniuchować, robić to co chcę, piec, gotować, tworzyć, być aktywną i ogólnie miło spędzić czas. Takie dni spędziłam w ten weekend. Mix zdjęć z dwóch dni.
Standardowo dzień rozpoczynam od śniadania na ciepło z dużą dawką witamin.
Po takiej porcji pozytywnej energii poszłam biegać i zrobiłam mój ulubiony trening na schodach. Najlepszy trening na świecie, czuję uda, pośladki i łydki. Co trenuję?
W domu:
W domu:
6 weidera - już 2 tydzień mija i widzę efekty.
Trening kettlebell 8kg, nie ma nic lepszego na pośladki niż przysiady z obciążeniem.
Trening z matą: wybrane ulubione ćwiczenia, machanie nóżką, różnego rodzaju wznosy bioder z obciążeniem i rozciąganie.
Trening z piłką gimnastyczną.
Na zewnątrz:
Bieganie,
chodzone wykroki,
bieganie po schodach do momentu drżenia nóg,
pompki przy każdej ławce (podczas biegu w parku).
Po treningu koktajl z szpinaku, kiwi i świeżo wyciśniętego soku z grejpfruta. Trochę kwaskowaty, ale ja lubię takie smaki. Można dodać do niego Hemp Protein (beYummy), który spowoduje, że koktajl będzie bardziej treściwy.
Więcej na temat Hemp Protein, czyli roślinnego źródła białka znajdziecie tutaj--> Hemp Protein.
Jako, że w ten weekend były Walentynki to wyskoczyliśmy na miasto, aby coś zjeść. Podróż prawie pustym metrem, to nie zdarza się zbyt często i też nie trwało zbyt długo. Już na kolejnej stacji, dzikie tłumy- metro pełne.
Zaszliśmy do bardzo fajnej francuskiej restauracji, która początkowo była pusta, ale z chwili na chwilę się zapełniała. Bardzo przyjemna atmosfera i smaczne jedzenie.
Powitanie szampanem (chcieliśmy zamienić na sok, ale stwierdziliśmy, że jak Walentynki to z szampanem),
natomiast na kolację mój narzeczony zamówił homara, którego jedliśmy pierwszy raz w życiu. Tak nam zasmakował, że chcemy więcej.
Po kolacji wybraliśmy się na spacer po Oxfrod Street, było trochę zimno więc weszliśmy do centrum a tam kolorowo, walentynkowo, serduszkowo i czerwono.
Taki oto miły weekend spędziłam z moim ukochanym. Życzę wam dużo miłości i chwil dla siebie samych każdego dnia.
Pięknie i aktywnie oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńHomar super sprawa! Tylko ta cena odstraszająca ;x
OdpowiedzUsuńTo fakt, cena bardzo wysoka.. :>
UsuńPięknie wyglądasz Agnes ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się taka prywata:) Widać że odpoczęłaś:)
OdpowiedzUsuńCo do 6Weidera to robiłam kilka lat temu,przeszłam całość,ale miałam problemy z kręgosłupem które towarzysza mi do dziś:/
Oj..:/ to nie za dobrze, że ciągle masz problem z kręgosłupem..nie wiem od czego to zależne, ale ja codziennie robię ćwiczenia wzmacniające mięśnie przykręgosłupowe (nawet jak nie ćwiczyłam 6weidera), a każde ćwiczenie staram się wykonywać bardzo starannie. Czasem wolę skrócić ilość powtórzeń czy ilość serii by skupić sie na jakości. Pomimo, że nie wykonuję "6" tak jak na rozpisce to efekty są :-)
UsuńPiękny wystrój tej knajpki ;-)
OdpowiedzUsuńjestes moja inspiracja i motywacją :)
OdpowiedzUsuńświetna notka
OdpowiedzUsuńhttp://jestememi.tumblr.com - zapraszam do mnie
Uwielbiam tego typu koktajle i taki "kwaskowy" posmak mi nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej przyciąga :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w stanie przekonać się do szóstki Weidera, nie wiedzieć czemu. Chyba wolę innego rodzaju treningi :)
Powodzenia w dalszej walce :D
mam nadzieję, ze i ja niedługo będę miała na stałe takie zdrowe nawyki :)
OdpowiedzUsuńtaki weekend to marzenie po prostu :)
OdpowiedzUsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńojjj, podziwiam za to bieganie po schodach. Ja kiedyś próbowałam robic treningi u siebie na klatce, tj góra- dół na 12 piętro. Powiem szczerze, że można się umęczyć. O.o
OdpowiedzUsuńOj można, ale o to chodzi w treningu aby wycisnąć z siebie max możliwości :-)
Usuńwidzę, że wspaniale spędziłaś weekend :) cieszę się Twoją radością :D chętnie spróbowałabym homara, podobny jest do czegoś smakiem czy ma swój własny unikalny? ;)
OdpowiedzUsuńMa swój unikalny smak i od razu przypadł mi do gustu. Ani krewetki, ani ryba, ani kurczak- pomimo, że białe mięsko w środku to smak niesamowity! Uwielbiam.
UsuńWidzę -iż bardzo aktywny weekend Cię nie ominął :) Bardzo ładne zdjęcia :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJakie pyszności na tych zdjęciach, koktajl chyba sama wypróbuję :) raz nie zawsze! Czasem można się skusić na lampkę szampana :)
OdpowiedzUsuńWow! Po 6W będziesz miała świetny kaloryferek! :) Jednak jestem ciekawa, jak Ci się podoba ćwiczenie - wszyscy moi znajomi mówią, że trudno im w ostatnich tygodniach wytrwać... z nudów^^ :D ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jesteś mega :-). Inspirujesz kazdym wpisem:-)
OdpowiedzUsuńŚwierze soki to super sprawa, uwielbiam je, zazwyczaj przed treningiem:-)
Piękny weekend :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog! Inspirujesz! Na pewno będę zaglądać, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńHej, ja tak może trochę z innej beczki ale ostatnio wiecznie zastanawia mnie jedno: wiecznie wszystkim powtarzasz (na blogu czy w komentarzach u innych), że podczas treningu trzeba dawać siebie max, że jeśli nie boli to trening był dla nas za słaby i tego typu rzeczy. Dla mnie to śmieszne. Trenuje bo sprawia mi to przyjemność, co z tego ze mogłabym zrobić jeszcze ze 4 powtórzenia danego ćwiczenia? Nie szykujemy się do zawodów. Jeśli celem naszych ćwiczeń ma być bicie rekordów to ok, trzeba dawać z siebie wszystko.. ale dla dużej grupy osób sport to po prostu przyjemność, chwila relaksu i nikt się nie zastanawia czy może powinien zrobić dodatkową serię bo skoro nic nie boli to ktoś mądry powie, że nasz trening był słaby.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
Hej.
UsuńDziękuję, za czas poświęcony na napisanie tego komentarza, ale nie mam czasu na to by pisać do wszystkich ludzi na świecie i przekonywać ich, że moje racje są właściwe. Dzielę się moim spostrzeżeniami na blogach które lubię czytać i tyle. Nie musisz i nawet nie zachęcam Cię byś się zgadzała z tym w jaki sposób żyję, trenuję itp.
Pozdrawiam
Świetne metro i kwiatki :)
OdpowiedzUsuńAleż ty piękna <3 :)
OdpowiedzUsuńto w jakich męczarniach giną homary żywcem wrzucane do wrzątku nigdy nie zachęci mnie do zamówienia...
OdpowiedzUsuńKurczaki też żyją w męczarniach przez całe swoje życie i mało osób się tym przejmuje...
UsuńSuper wyglądasz. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWeszłam w Nowy Rok z celami, które stanowią tytuł Twojego wpisu. Sporo aktywności, jeszcze więcej relaksu i zdrowe, zbilansowane odżywianie. Polecam każdemu taką metamorfozę stylu życia, bo naprawdę można poczuć ogromną różnicę jeśli chodzi o jakość życia. Naprawdę!
OdpowiedzUsuń